Newsletter
Podaj swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach i promocjach.
Zapisując się na newsletter oświadczasz, że zapoznałeś się z regulaminem oraz polityką prywatności sklepu internetowego. Możesz zrezygnować w każdej chwili.

Nowy Napis. Liryka, epika, dramat nr 16

Dostępność: duża ilość
Wysyłka w: 48 godzin
Dostawa: Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności sprawdź formy dostawy
Cena: 20,00 zł 20.00
ilość szt.

towar niedostępny

dodaj do przechowalni
Ocena: 0
Kod produktu: EDF1-935F2

Opis

Mickiewicz, czyli wszystko. Następca Byrona i Goethego, nowy Jan Kochanowski, on jeden i my wszyscy z niego. Mickiewicz nie tyle stworzył Bohatera Polaków, ile swoim życiem zaprojektował jego dzieje, poświadczył w swych wzlotach i upadkach, w głębokiej wierze w jednostkowy i narodowy los. Wyczytał go, spoglądając przez przyrodzone okulary bez oprawy. Los, czyli sens, czyli opowieść, którą sami sobie opowiadamy. Ecce Poeta. Ale jak go przeżyć? Los czy poetę? W nim to za jedno. Przeżyć więc osobiście i poetycko, bo poiesis to tworzenie i działanie. Rymkiewicz powiedziałby, że ten Wielki Duch Mickiewicza mówi przeze mnie, bo innych ust nie ma, więc sobie te moje usta trochę pożycza. Ale i ja mówię przez niego. Ilekroć zaglądam w przepaść krymską mam wiecznie dwadzieścia siedem lat, bo i on miał tyle, kiedy udał się na Krym. Spojrzał, upadł i zwątpił. I rozpoczął polską nowoczesność, modernizm, w którym poezja już zawsze będzie się rodzić z nadmiaru tak wielkiego, że nie sposób go wypowiedzieć.

16. numer „Nowego Napisu” nosi tytuł Romantyzm 1822–2022. Dwustulecie wydania Poezyj. Tomu pierwszego Adama Mickiewicza, ze słynnym cyklem Ballady i romanse, to w naszym kwartalniku wędrówki osobiste, bo trudno inaczej mówić o tradycji dominującej. Przeżywać, a nie jedynie opisywać. Mickiewicz, czyli wszystko. Wykreślmy więc „nowoczesne zwątpienie” i zapiszmy „noc ciemna”. „Jam ją widział, jam ją zbadał; / Tę ranę sam sobie zadał” – powie Guślarz w scenie IX arcydramatu. Wszystko, więc i archaiczne, anarchiczne, korzenne, chrześcijańskie przekonanie, że nie jesteśmy sami. Dziewica w DziadachWidowisku i Gustaw w części IV mówią zgodnie o istotach bliźnich, bo Bóg tworzył dusze w parach, a kochankowie złączą się z powrotem na tamtym świecie: „Rozciąga się ten łańcuch, ale się nie spęka!”. Ktoś powie, że cytat i blaga z romansu Valerie czy Nowej Heloizy. Owszem, Mickiewicz tego nie kryje, lecz i moralna nauka, i przetworzenie. W swej archaicznej nowoczesności darowuje nam Dziady, „które mają to szczególnie…”. Szczególnie, czyli jak? Celowo wprowadzam tu wieszczowi pauzę, aby „Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki” nie zmienił mnie w upiora. Upiora, czyli kogo? Kogoś, kto właśnie szczególnie doświadczył jednej z największych prawd wpisanych przez Mickiewicza w naszą wspólnotę: nie jesteśmy sami.

Różne są dzieje Upiora. Dodajmy, że Widmo osoby żyjącej, a więc zapewne Gustawa w finale IV części mówić nie może. Z kolei w scenie IX części III Guślarz powiada, że „W tajemniczą noc na Dziady, / Można wzywać żywych cienie”, lecz taka Dusza „póki żyje, ust nie ma, / Stoi biała, głucha, niema”. Ten, kto żyje, ale i nie żyje, błąka się na obrzeżach słowa, a to właśnie słowo, modlitwa, wspomnienie o metafizycznej randze („Proszę o troje paciorek”) znaczą dla pokutniczych mar więcej niż „pączki, ciasta, mleczko, / I owoce, i jagodki”. Nie jesteśmy więc sami, bo jesteśmy w słowie, ale i w Słowie, bo Dziady to poema chrystocentryczne. Nie jesteśmy sami, bo Mickiewicz widzi wspólnotę złożoną z trzech królestw: żywych, umarłych oraz tych, którym za pokutę wyznaczono jakiś stan pośredni: czyśćca, obłędu, nieustannego wędrowania na obrzeżach sfer, egzystencji w uzależniających niczym narkotyk iluzjach (czyż wizyta Gustawa u Księdza nie ma czegoś z psychoterapii? A czy glosy w stylu „Kochanek przez sen tylko widzianych mamideł” nie diagnozują patologicznych stanów podobnych derealizacji?). Dziady: kwestia wiary czy obrzędu, życia czy literatury projektującej życie? Communio sanctorum czy nostalgii? Jeśli miarą żywotności paradygmatu romantycznego uczynić światła naszych nekropolii na początku listopada, to okazuje się, że eposem wcielonym są właśnie Dziady. Prawie dwieście lat od pierwodruku pierwszego tomu Mickiewiczowskich Poezyj owo wcielenie dokonało się na ulicach polskich miast w kwietniu 2010 roku. Archetypowy scenariusz narodowego żałobnego obrzędu.

„Kto młody odwiedza groby, / Już z nich na świat nie powróci”. Wielką Improwizację poznałem w klasie maturalnej i szybko nauczyłem się jej na pamięć, a potem dwa razy zagrałem w licealnym teatrze, na deskach pamiętających jeszcze Andrzeja Chyrę (wszakże chodziliśmy do tej samej szkoły). Naśladując Gustawa Holoubka, zagrałem Improwizację dwukrotnie, szargając najświętsze świętości polskiego teatru, bo kto to widział, aby młokos występował w arcydramacie. I w swoje występowanie wierzył. Ale czyż można sobie wyobrazić Konrada inaczej niż jako młokosa wadzącego się z Bogiem? Można, tylko po co? Miałem czarny skórzany płaszcz, pierś zbroczoną posoką, usta ciemne i włosy w kolorze ultramaryny. Zamiast poruszania gwiazd było rozlewanie wody z emaliowanej balii, stąd nazwano mnie potem mistrzem chlapania wodą. W tle wielki brzozowy krzyż i kolega w mundurze Wermachtu. Trochę misterium, trochę groteski.

Ale zanim teatr, przyszło Mickiewiczowskie ukąszenie słowem. Lecz cóż to było za olśnienie! Moc słowa, które stanowiło coś więcej niż tylko tekst literacki. To się zdarzyło po prostu: „Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie / Na gwiazdach jak na szklannych harmoniki kręgach”. Wiele napisano o głębokiej ironii wersów wielkiej Improwizacji, o pysze równania się z Bogiem kogoś, kto swymi słowami nie potrafi uwolnić samego siebie, wyłamać krat, za które wtrąciła go rosyjska i szatańska tyrania, a cóż dopiero zatrzymywać ptaki w locie. I przegrywa. Jednak kiedy czyta się Improwizację, mając osiemnaście lat, to czyta się ją, nie biorąc jeńców, bez zastrzeżeń i z głęboką wiarą w performatywną moc poezji. Widzi się proroka w Konradzie, a nie w Księdzu Piotrze czy w Oleszkiewiczu. Czyta się nieuważnie, jak Gustaw czytał „książki zbójeckie”, nie dostrzegając zawartej w nich przestrogi. Zaślepieni feerią barw kroczymy wraz z Konradem w otchłań, a jego duchowe imię „czterdzieści i cztery” musi pozostać przed nami do czasu zakryte. Gdyby tak nie było, nie mogłoby się dokonać misterium późniejszej przemiany, ponieważ blask komety zatrzymywanej w locie widać tylko w ciemności, kiedy wodzeni jesteśmy na pokuszenie. Bo osiemnaście mieć lat to nie grzech, nawet jeśli później ma się ich nieco więcej, to arcypoemat Mickiewicza domaga się młodego i grzesznego ducha. Augustynowe „uczyń mnie czystym, ale jeszcze nie teraz”, ale jakaż wielkość i jakaż poezja. Tylko młokos zrozumie siłę romantycznego buntu, bo wszakże romantycy umierali młodo. Buntu przeciwko rozbratowi słowa i rzeczy: mam przecież upodabniać się do Chrystusa (to zasadnicze przesłanie mesjanizmu osobowego Dziadów), więc wziąć odpowiedzialność za słowo, mówić tak czysto i z taką wiarą, aby to, co mówię, materializowało się na moich oczach. Teraz i tu. Cóż z tego, że Konrad pojął to tak nieopatrznie i wbrew teologii! Nie ma powodu, aby mu nie wierzyć, bo „on kochał wiele, on kochał wielu”. Błądzi, ale poezja go nie myli i zaświadcza: „Kiedy spójrzę na kometę z całą mocą duszy, / Dopóki na nią patrzę, z miejsca się nie ruszy”. Skoro mówi, to czyni, bo jest Poetą. Ale gdybyż tylko o to chodziło! Komety, choć zatrzymane w locie, są daleko, oko Poety dotyka Drogi Mlecznej, ale kraty celi są blisko. I tu już działające słowo nie radzi sobie tak dobrze. Nazywa Boga „tylko mądrością”, bluźni, więc przestaje stwarzać. Konrad nie wejdzie na drogę metanoi dzięki poezji. Pozostanie tytanem i Orfeuszem, ale nie profetą. Zwycięży inna poezja i inny wzór w osobie Księdza Piotra. Dzięki niemu i Konrad wejdzie na drogę uchrystusowienia, śmierci dla świata koniecznej, aby narodził się Człowiek Nowy (Homo Novus), o którym tyle czytamy w listach św. Pawła.

Konrad ma w sobie coś z gwiazdy rocka, kiedy mówi „Ja mistrz” albo „Milijon tonów płynie; w tonów milijonie / Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie”. Opadanie i wznoszenie się, liryczne jam session, jazzowa synkopa wyobraźni. Wyobraźni? Co ja mówię! To się zdarzyło po prostu i nie ma powodu, aby w to wątpić. Ten osiemnastoletni chłopiec, którego wspominam tutaj z takim rozrzewnieniem, o Mickiewiczu (czyli o wszystkim) nie wiedział prawie nic. Ale wierzył w poezję, a więc w czyn, w to, że nie czyta się bezkarnie. Czytanie prowadzi do utraty albo zmiany imienia (Gustaw-Konrad), ujawnia przeznaczenie niekiedy zamknięte w szyfr („czterdzieści i cztery”), a nieskończone i wielowątkowe otwiera na przeczuwane jedynie części arcydramatu. Coś z tej idei znalazło się w romantycznym numerze tego kwartalnika.

~ Ireneusz Staroń 

 

SPIS TREŚCI

Słowo wstępne / 5

ROMANTYZM 1822–2022 / 9

EWA HOFFMANN-PIOTROWSKA
„Uciec od rozpaczy…”
Romantyczne projekty dobrego bytowania / 11

AGNIESZKA ZIOŁOWICZ
Mickiewicz – Emerson – Norwid
Wokół idei przewodników ludzkości / 26

ELŻBIETA NOWICKA
„Słowiczenko dalenenko”
Józef Bohdan Zaleski i Stefan Witwicki o poezji / 39

GRAŻYNA HALKIEWICZ-SOJAK
„Twój głos jest na zawsze mym echem…”
Kilka uwag o trwaniu romantycznej liryczności w poezji współczesnej / 51

WOJCIECH KUDYBA
Norwid w twórczości Przemysława Dakowicza / 59

Summaries of peer-reviewed articles / 74

LIRYKA / 75

JAKUB PACZEŚNIAK. Wiersze / 77
stłumiony odgłos / 77
będziesz tak stać / 78
wszelakie miłości / 78
weź na drogę / 79
gdy drzewa / 79
wymierzony w niebo / 80

JAKUB PACZEŚNIAK. Ars poetica / 81

KRZYSZTOF CZACHAROWSKI. Wiersze / 83
Na koniec/ 2020 / 83
Diego / 83
Nie tylko palenie / 84
Miasto / 84
Sandomierz wiosną z Północy / 85

KACPER USS
Poezja pamięci. O wierszach Krzysztofa Czacharowskiego / 86

ADRIAN SINKOWSKI
Otręby / 95

MONIKA BRĄGIEL
„Jak stoisz z czasem? Czy to czas stoi z tobą?”
Pytania powszednie i konieczne w Otrębach Adriana Sinkowskiego / 98

WOJCIECH KOPEĆ. Wiersze / 108
coś na kształt porowatego lastryko / 108
pierwsza cysterna wjechała do kuchni, druga wślizgnęła się hipotetycznie / 108
bakłażany na barbakany! / 109
wilgi latają dziś nadspodziewanie nisko / 109

WOJCIECH KOPEĆ
„Co konik robi, kiedy pan nie patrzy”
Kilka słów o moim pisaniu / 110

MICHAŁ MUROWANIECKI. Wiersze / 113
*** nie znosił tej dziewczyny / 113
*** nie kłóciliśmy się żyliśmy / 114
*** kobieta którą znam z pomnika / 114
Swoje racje / 115
In spe / 115

ADAM LESZKIEWICZ
„Wie tyle ile mu mówią”
O nowych wierszach Michała Murowanieckiego / 116

EPIKA / 123

ALEKSANDRA KORCZAK
Sploty / 125

PAWEŁ SABLIK
To mnie szukacie / 131

KATARZYNA CHOMCZYK
Gorzkie mleko [fragmenty] / 137

DRAMAT / 151

WOJCIECH KRUSZEWSKI
Gusła i inkantacje
Muzyczność Dziadów części II / 153

SZKICE / 165

PAULINA SUBOCZ-BIAŁEK, IRENEUSZ STAROŃ
Schulz performatywny
Nie tylko o Sanatorium pod Klepsydrą Wojciecha Jerzego Hasa / 167

MARIUSZ SOLECKI
Wiersze o żołnierzach wyklętych
Przegląd twórczości z lat/ 1946–2018 / 179

ROMAN HONET
Moja młodość, mój świat czarów!
O fantastycznych przygodach Jana Lechonia / 190

 

Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Kanon Polski.

 

 

Wydawca: Instytut Literatury
Miejsce i rok wydania: Kraków 2022
Redaktor naczelny: Józef Maria Ruszar
Sekretarz redakcji: Ireneusz Staroń
Korekta: Anna Szczepańska-Krasoń, Janusz Krasoń
Redaktor techniczny: Piotr Owsiany

ISSN 2657-6791

Dane techniczne

Autor Zbiorowy / Inny
Wydawnictwo Instytut Literatury
ISSN 2657-6791
EAN 9772657679106
Rok wydania 2022
Ilość stron 199
Oprawa Miękka
Format 24 x 16,5 cm
Seria wydawnicza Kwartalnik Nowy Napis
Seria Kwartalnik Nowy Napis

Koszty dostawy Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności

Kraj wysyłki:

Produkty powiązane

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl